Od najmłodszych lat wbija nam się do głowy, że Święta to Mikołaj i choinka,
co w sumie daje: prezenty! Kiedyś była jeszcze szopka bożonarodzeniowa, ale ponieważ jest marketingowo trudna do ogarnięcia (bo to jakieś aspekty religijne, a więc mało uniwersalne i niepoprawne politycznie), pozostaje już tylko w polityce, a korpoświat wydał wyrok: olać szopkę!
W ten oto zgrabny sposób Święta Bożego Narodzenia zostały bez zmian, tylko bóg z duchowego zmienił się w znacznie bardziej materialnego. Ten nowo narodzony bóg to konsumpcja. Rozbuchana, ślepa, nieokiełznana. Nowy bóg na miarę naszych czasów.
Teraz każdy rasowy liberał zakrzyknie: „to dobrze, rośnie sprzedaż, gospodarka się rozwija, przybywa miejsc pracy (w Azji)!”. Prawicowiec powie: „to źle,
bo umierają wartości”, a socjalista, że to pogłębia nierówności, ale chociaż zanika zabobon. Kowalski ma to jednak gdzieś, nie ma czasu, jest na zakupach i szuka miejsca parkingowego w galerii.
Każdego roku od początku listopada machiny marketingowe wszystkich firm nastawione są na agresywne promowanie modelu nieograniczonej konsumpcji. W każdym zaułku czai się na nas Mikołaj, wszędzie, nawet na Antarktydzie, rosną choinki, następuje zanik wszelkich piosenek poza nieśmiertelnymi hitami typu „Merry Christmas”. Wszystko szepcze „coraz bliżej Święta”, a ty, nie wiedzieć czemu, zaczynasz szybciej przebierać nogami z niejasnym przeczuciem, że z czymś nie zdążysz. Dla ochłody walniesz sobie coli, którą przywiózł Mikołaj (kilo cukru w płynie zawsze poprawi humor), a w biegu zadzwonisz do organizatora kolacji wigilijnej z pytaniem „co jeszcze kupić” i „czy mały Jasio bawi się już samochodzikami”. Możesz dzwonić do oporu, bo telefon też już wozi Mikołaj (ciekawe, że tą samą ciężarówką co colę). Jakiś koleś z reklamy wrzeszczy: „Kupuj!”, więc poddajesz się nastrojowi świąt i… kupujesz.
Najważniejsze, żeby dużo. Pieniądze to nie problem, bo są kredyty, wypożyczki, miniratki i inne szmatki. Kupuj szybko, to wszystko jest potrzebne, a to już ostatnie sztuki, wyprzedaż, rozprzedaż, niepowtarzalna superokazja! Uczta konsumpcji.
W tym kontekście uwielbiam hasła na billboardach, w których życzą nam „ducha świąt przez cały rok”. W tłumaczeniu: gorączka zakupów przez cały rok…
Wyobrażacie sobie sytuację, że na Święta obdarowujecie się tylko symbolicznymi upominkami, przygotowanymi przez siebie? Wasza własna praca i kreatywność dla najbliższych? Nie… Nuda, kiszka, obciach. Czasu nie ma, trzeba zarabiać,
no i tyle przygotować przed świętami.
Ktoś mógłby zapytać: „dlaczego taki tekst na blogu poświęconym sprzedaży?”.
To proste. #Niesprzedawaj to nie tylko metoda wyjątkowo skutecznej sprzedaży. To jest postawa, sposób bycia, filozofia prowadzenia interesów. Uczciwość w relacji biznesowej i szacunek dla partnera, które budują sukces w długim okresie. Jako świadomy handlowiec, marketingowiec i menadżer muszę widzieć szeroką perspektywę i wyzwania moralne związane z zawodem. „Wpychanie” w klienta i nastawienie tylko na wynik jest proste. Dbanie o jego dobro jest znacznie bardziej skomplikowane.
Kiedy klient kupuje w „gorączce zakupów”, jest narażony na ogromny dysonans pozakupowy. Kredyt, który później trzeba będzie spłacić, zmęczenie, stres i rozczarowanie nie budują zaufania do marki, produktu i sprzedawcy. Prawdziwym wyzwaniem jest to, jak się w tym wszystkim odnaleźć jako sprzedawca i marketingowiec? Jeśli ty nie skorzystasz z okazji, zrobi to konkurencja. Stracisz premię, a klienci i tak wydadzą pieniądze, tyle że w innym miejscu. Z drugiej strony widzisz, że świat oszalał i ty mu w tym szaleństwie pomagasz.
Co możesz zrobić? Najważniejsze, żebyś w ogóle był świadomy takich problemów. Myśl, zastanawiaj się, to już będzie pierwszy krok. Unikaj manipulowania, nie naginaj rzeczywistości w komunikacji marketingowej. Kiedy trzeba, przystopuj klienta z kredytem, dobierz produkt, którego naprawdę potrzebuje. Zaproponuj substytut. Rzetelnie poinformuj o przecenach i upustach. Przyjmij zwrot produktu po Świętach, kiedy klient sam zrozumie, że zakup był bez sensu. Po prostu bądź uczciwy.
Bądź świadomym klientem i ucz tego innych. Nie daj się nabrać Mikołajom. Szczęścia nie da się zbudować w oparciu o czynniki zewnętrzne. Sztuczny wizerunek, który zależy od stanu posiadania, pozycji i prestiżu, to domek z kart, bez fundamentów. Jeśli sam nie wypracujesz poczucia swojej wartości, nowy iPhone ci w tym nie pomoże. Tym bardziej, że za chwilę będzie jeszcze nowszy i nowszy, i nowszy…
Nie warto zbierać tych wszystkich śmieci, które usypane na kupkę tworzą pomnik ulotnego sukcesu. To tylko zbędny bagaż, którego później trzeba pilnować i trząść się ze strachu przed jego utratą. Złota klatka. Wygląda ładnie, ale nie różni się od każdego innego więzienia.
Bądź sobą, delektuj się relacjami z ciekawymi ludźmi, a nie dwudziestą potrawą cioci Kloci, po której będziesz gubił kilogramy, biegając w wystylizowanych ciuchach, które musisz mieć, bo inaczej się biegać nie da. Olej tych wszystkich, którzy oceniają cię przez pryzmat tego, co masz. Odszukaj prawdziwych przyjaciół, spędź z nimi Święta i cały rok, a wtedy twoje życie zacznie się naprawdę.
A jak wy – bardzo jestem ciekaw – widzicie święta konsumpcji, czy macie podobne dylematy i jak sobie z nimi radzicie?